Forum Książki TeenBookForum

Link

Ogłoszenie

Witam! To znów ja. Forum co prawda upadło, lecz ja nie zaniechałem pracy i utworzyłem nowy portal http://erudyci.net/ Strona pisana jest przez ludzi z pasją, wiadomości o nowinkach technicznych, poprzez sport, muzykę, motoryzację kino i książki. Każdy znajdzie coś dla siebie. Serdecznie zapraszam do komentowania artykułów i odwiedzania http://erudyci.net/!

  • Index
  •  » Opowiadania
  •  » "A najgorsze stało się, gdy człowiek sięgnął gwiazd".

#1 2012-04-09 10:37:04

 Marox

http://i.imgur.com/ZlyjQ.jpg

status marox123@aqq.eu
22425366
Call me!
Skąd: z dziupli
Zarejestrowany: 2011-09-26
Posty: 5
Punktów :   
Hobby: szerokie grono zainteresowań.
WWW

"A najgorsze stało się, gdy człowiek sięgnął gwiazd".

Jest to dosyć długie opowiadanie science fiction. Starałem się, aby opisy nie były dosyć nudne, nie wplątywał się chaos, bla, bla... Jednym słowem - chciałem, ażeby wyszło jak najlepiej. Mile widziane oceny oraz refleksje.
Tyle z mojej z strony, niebawem kolejne części.

Miłego czytania! ^^

    ======================

Ziemia. 2011 rok ery współczesnej. Nestron. Mała miejscowość położona w Anglii licząca sobie około dwóch tysięcy mieszkańców. Tak naprawdę była to czarna dziura wśród innych małych wiosek. Ta była wyjątkowo dziwna. Nie dość, że nie dało się poczuć tutaj cywilizacji, dodatkowo doskwierała ta dziwna mentalność mieszkańców. Wśród nich znajdował się pewien młody chłopak imieniem Mero oraz pewna młoda dziewczyna, która nazywana była Emilią. Dystans jaki dzielił domy należące do nich nie przekraczał dwustu metrów. Mero całkowicie nie pasował do tej miejscowości. Jako siedemnastolatek miał ogromne plany na przyszłość oraz marzenia kompletnie sprzeczne z rzeczywistością. Nie należał do najprzystojniejszych ani też najbrzydszych. Jego średnie wielkością, niczym mak czarne włosy nadawały ciekawej kolorystyki oczu, które z wyglądu przypominają lśniący ocean, z lekkim odcieniem zieleni. Wzrost owego chłopaka nieco przekraczał przeciętność normalnego, ale nie należało twierdzić od razu, że jest dryblasem. Niby młodzieńcze a tak zarazem dojrzałe rysy twarzy świadczyły o dosyć dojrzalszym wieku chłopaka. Sylwetka? Można by twierdzić, iż nie trenował zbyt często, ale nie twierdzić, że nie posiada smukłego oraz lekko sportowego wyglądu. Teraz jest siódma rano - czas, który od zawsze prześladował Mera. Chodzi tutaj przede wszystkim o przygotowanie się do szkoły. Budynku pełnej nienawiści, chamstwa oraz całkowitej nietolerancji kierowanej właśnie do niego.
Ciepło bijące spod kołdry dawało ogromną przyjemność w ten mroźny, listopadowy poranek. Chłopak jednak musiał w końcu wstać, zrobić to i owo w toalecie, coś zjeść i udać się w kierunku obozu. I tak właśnie zrobił, lekko się przeciągnął, po czym od razu udał się do łazienki. Tak naprawdę w domu niczego nie brakowało. Na pewno wielu z nastolatków zazdrościłoby pokoju należącego właśnie do Mera. Cała kolorystyka była ciemna, aluminiowe pułki przypominające lekko rusztowanie oraz plakaty popularnych zespołów metalowych oraz rockowych, porozwieszane na lewej ścianie, nadawały bardzo ciekawego klimatu całości. Nieopodal drzwi na prawo znajdowało się biurko na którym był umiejscowiony monitor oraz gdyby spojrzeć na dół - szare pudło, komputer. Zaraz obok płaskiej deski z ekranem znajdował się telewizor plazmowy, bo w końcu chyba w dzisiejszych czasach to podstawa, nieprawdaż? Kolorystyka ścian przypominała dzisiejszy dzień. Była bardzo ponura.  Resztę zaś wypełniały regały z grami planszowymi, sztangami do ćwiczeń oraz książkami, a w lewym kącie można dostrzec łóżko - jak zwykle niezaścielone. Owszem. Mero był lekkim bałaganiarzem lecz na pewno nie polubiłby karaluchów chodzących po ścianach i podłodze. Gdzieś w prawej oddali na samym końcu oczom ukazywała się perkusja, na której młodzieniec nieustannie i bez opamiętania ćwiczył, wkurzając przy tym niemiłosiernie sąsiadów. Dwa bębny tonowe, kocioł i bas były pomalowane na wiśniowo, zaś białe membrany świetnie komponowały się z trzema złotymi talerzami. Ów nastolatek skończywszy swój pobyt w toalecie udał się w kierunku kuchni. Pomieszczenie nie posiadało drzwi gdyż było bezpośrednio połączone z salonem. Dominował tutaj biały kolor, który świetnie komponował się z tutejszymi urządzeniami kuchennymi. Całość wypełniały drewniane szafki, zaś sam kredens również drewniany miał za zadanie pomóc Merowi w przygotowywaniu posiłku. Lodówka - umiejscowiona po prawej stronie od drzwi jak zwykle była praktycznie pusta. Rodzice młodzieńca byli naprawdę nieźle zabiegani. Ale cóż, lepszy chleb z masłem niż połykanie "czystego" powietrza, Mero nie miał wyboru. Już któryś raz z kolei był na przymusowej diecie. Posiłek trwał niecałe pięć minut, następnie udał się do korytarza. Dominował tutaj zielonkawy kolor. Po bokach porozwalane buty, gdzieś na wieszakach kurtki i ciepłe polary. Zarzucił jeden z nich na siebie - czarny, bardzo ciepły polar. Zawiązał ciekawie wyszyty szalik - różnokolorowy. Nie zapominając o plecaku, ubrał go na swoje plecy, które tak naprawdę miały już dosyć utrzymywania wagi przekraczającej dziesięciu cegieł. Trzymając klamkę prawą ręką jeszcze coś wleciało mu do głowy.
- Cholera, byłbym zapomniał! - wykrzyknął, przy czym wygrzebał z plecaka odtwarzacz muzyczny oraz małe słuchawki, które zaraz założył na uszy. Coś popstrykał i po chwili zaczął słuchać muzyki. Teraz, zaopatrzony w wszystko mógł wyjść - i tak też zrobił. Chwytając za klamkę natychmiastowo otworzył drzwi. Po opuszczeniu swego domu wszystko było dookoła jakieś ciemne, szare, mroźne. Co nie zdziwiło mężczyzny, gdyż od jakiegoś czasu prześladowało go dziwne fatum. Jednakże nastolatek, jak na swój wiek - był bardzo odporny na wszelakie problemy. Być może na pewno to pomogło zachować -mu resztki siebie. Charakter nie był wcale spektakularny, ale potrafił zadziwiać w różnych sytuacjach. Z jednej strony  Mero, wściekał się często, lecz jak każdy - posiadał swą drugą stronę medalu i właśnie z tej potrafił udowodniać wszystkie swe zalety. Poprzez lekki romantyzm zaczarowywał wiele dziewczyn, zaś przez uprzejmość wzbudzał sympatię praktycznie u każdego człowieka. Jednakże posiadał pewne wady - te znów, po drugiej stronie, które niegdyś przyczyniły się do bardzo ciężkiego stanu psychicznego. Był strasznym nerwusem lecz także wrażliwcem, co jednocześnie sprzeczało się ze sobą, lecz przecież, jak to powiadają: nikt nie jest idealny. Gdy tylko ów nastolatek wyszedł na otwartą przestrzeń, mroźny wiatr wiejący jak zwykle ze wschodu niczym najostrzejszy nóż zaczął harować po jego twarzy. Fakt, że musiał zapieprzać dalsze dwa kilometry dobijał niemiłosiernie, ale cóż poradzić. Jesień - niestety. Czas płynął i płynął, gdyby się nie zorientować - jeszcze pół godziny na przygotowanie się do lekcji. Ruszając pewnym krokiem, Mero doszedł do furtki. Otworzył ją, przy czym spojrzał za siebie, zarzucając swe czarne włosy na drugą stronę przy czym ujrzał swój dom. Duży, dwupiętrowy z niewielką ilością okien, zaś zielony kolor uzupełniał „braki”. Jego budowa nie była jakoś nadzwyczajnie skomplikowana. Oczy chłopaka oderwały się na chwilę od tegoż budynku. Spojrzał na prawo, zauważył jakieś większe drzewo oraz wychodzącą nieopodal sąsiedniego domu postać. To dobry anioł, wśród grupie ludzi podążających za szatanem. Emilia - tak miała na imię, jest najbliższą osobą oraz przyjaciółką Mera. Jak zawsze - wyglądała niesamowicie pięknie - piękniej niż same gwiazdy święcące najjaśniej, które wypełniają nicość na nocnym niebie. Rówieśniczka owego chłopaka była brunetką o ciemnobrązowych oczach, zaś dziewczęce, a zarazem dojrzałe rysy twarzy przyciągały uwagę każdego obserwatora. Czyżby druga Afrodyta? Raczej nie, aczkolwiek można tutaj się sprzeczać i kłócić, lecz tak naprawdę Afrodyta jest zbytnio przereklamowana jak na Emilię. Ów dziewczyna wcale jakoś specjalnie nie wyróżniała się pod względem ubioru, ale trzeba tutaj wyróżnić fakt, iż Emka często była przyodziana w wszelakiego rodzaju golfy lub damskie koszule koloru najczęściej niebieskiego, jednakże przez panującą nad całym krajem pogodę została zmuszona do ubrania się w coś bardziej zimowego. Tym razem na pewno nie może narzekać z powodu zimna - niebieski szalik zawiązany lekko przy szyi, biały, wełniany płaszcz sięgający gdzieś po kolana -  z tym samym odcieniem pasa, umiejscowionego w środkowej części oraz ciemne rajstopy, świetnie izolowały przed mrozem.
Mero w duchu - uśmiechnął się, gdy tylko ją zobaczył. Szedł w jej kierunku, ulicą, która nie była jakoś nadzwyczajnie piękna - zwykły asfalt, białe pasy, a dookoła co kilkanaście metrów czyjeś domy, niektóre posiadające własny ogród i garaż, zaś inne - nie. Chłopak wędrując do Emilii rozmyślał, dosyć intensywnie - o wszystkim, a tak naprawdę o niczym. Być może ten wiek, daje sensowny argument, dlaczego tak właśnie robił. Niespełna w kilka chwil, znalazł się tuż przy dziewczynie. Jak to zwykle - przy ich rozpoczynaniu rozmowy, nastała przeraźliwa cisza. Patrząc sobie głęboko w oczy, najwyraźniej próbowali bez słów, porozumieć się, jednakże cisza nie trwała długo.
- Cześć! - uśmiechnął się.
- O, Mero. Siemka!
Chłopak, który zaczął rozmowę, wyjął małe słuchawki z uszu, a zaraz po tym, znów zaczął coś paplać.
- Mam nadzieję, że dziś będzie dosyć spokojnie w szkole.
- Tia, ale nie łudź się, wiesz przecież, że poniedziałki są najgorsze... - tutaj jej uśmiech, lekko zamarł, podobnie jak i twarz, obok niej stojącego, czarnowłosego chłopaka, co jednocześnie oznaczało najwyraźniej przytaknięcie.
Tak, można ich oboje nazwać pesymistami, lecz może ta rozmowa tego nie ukazała, jednak gdy spotykają się, oboje działają na siebie jak lek. Jeden pociesza drugiego, właśnie może dlatego zostali dobrymi i prawdziwymi przyjaciółmi.
Kilkanaście sekund stali, jednakże po chwili oboje ruszyli w tym samym kierunku - do szkoły. Idąc, szarą drogą, bez białych pasów oraz chodników, gawędzili coś między sobą, o przeróżnych sprawach. Taka tam, zwykła rozmowa, ażeby tylko wymienić się ciekawostakmi lub coś tam zwyczajnie opowiedzieć i to najczęściej powodowało powolne zbliżanie się do siebie, oj tak. Miłość przyjacielska? Nie, raczej nie, to jeszcze nie TO.
Lekko odbiegając od Nestron, należy tutaj wspomnieć o ówczesnym świecie. Bardzo dziwnym. Nie, nie chodzi tutaj o chciwość, pieniądze czy broń jądrową - choć tutaj, owszem, lekko, ale przede wszystkim o: władzę, posiadanie jak największej ilości ludzi - marionetek, którzy pracując dzień i noc, starają się wyprodukować jak najwięcej oraz nic innego jak bezpieczeństwo, które wytwarza świat podporządkowany, gdzie wyjście na ulice wielkich metropolii może kończyć się aresztowaniem, a potem, kto wie - nawet karą śmierci. Otóż, niedawno został wprowadzony system profili osobowościowych, gdzie ludzie - w celu bezpieczeństwa, zostają monitorowani przez miejskie kamery, monitorujące życie jednostki. Ba, to nie wszystko! Neuroinformatyka została udoskonalona w taki sposób, że ówcześni politycy wydali zlecenie na zbudowanie "komputera - matki", który to zaś za zadanie miał szukać drogą neuronową (myśli, mowę, zachowania, osobowość, pamięć) potencjalnych przestępców, czy też - terrorystów. W zasadzie koncepcja jest dobra, ale niestety, odbiera wolność osobistą, jednakże po wielu protestach, ludzie zgodzili się. Komputer powstał - terroryzm, zmalał? A otóż to, że nie! Wręcz przeciwnie, nabrał na sile. Teraz nawet w domu człowiek nie może czuć się bezpiecznie... Bombę może zbudować każdy - nawet nastolatek. Gdzie jest tutaj bezpieczeństwo? A być może władze mieli na celu rzeczywiście podporządkowanie sobie świata, ażeby potem czerpać zyski z marionetek pracujących w kołkozach. O to prawdziwy wygląd ówczesnego świata - brak wolności oraz ciągły strach, jak i także - wojny, konflikt w Iraku nasilił się, zaraz po wprowadzeniu, wcześniej wymienionego, systemu. I niestety, Ameryka nie uniemożliwiła zbudowanie bomby jądrowej Al kaidom, wręcz przeciwnie - POZWOLIŁA na to. Nikt nic nie wie, wszystko jest w porządku i niech tak też, pozostanie.
Wracając. Przyjaciele nadal szli oraz nadal rozmawiali między sobą.
- W sumie to… Olać tę szkołę! Urwiemy się dziś? - jej uśmiech był strasznie przekonujący i lekko pikantny. - W końcu i tak będzie klepane to samo. - dodała.
Mero nie był dosyć bardzo z tego powodu zadowolony, ponieważ wagarował dosyć często, aż nawet nadto, lecz w końcu, dziewczynie się nie odmawia, prawda?
- Masz rację, tylko pytanie dokąd. Pobliskie kino?
- Nie rozśmieszaj mnie. Wiesz dokładnie, że tam nie ma nigdy nic ciekawego do obejrzenia. Jedźmy do miasta, pochodzimy po parkach, wstąpimy do kina i ogólnie, będzie ciekawiej - tutaj zaś z kolei jej piękne, czerwone usta, ukazały przepiękny uśmiech, który można zaliczyć do jednego z najpiękniejszych, jakie przez dziewczynę były rzucane.
- A więc chodźmy na przystanek - i tak też zrobili.
Mero był dosyć mocno zażenowany całą sytuacją, ponieważ, co jak co, ale nie wykazał się dobrym sprytem wagarowicza, co było dosyć dziwne, bo przecież urywał się z lekcji często, no, ale nic. Im oczom ukazał się dosyć masywny, duży, cegielny budynek - tak, to szkoła. Przed nią znajdował się jakiś plac, na którym zwyczaj mieli parkować nauczyciele. Lecz na szczęście Mera i Emilii, dziś kierują się w całkiem innym kierunku. Obeszli budynek szkolny, zaś po chwili znaleźli się na małym przystanku. Nie był jakoś specjalnie urządzony. Zwykła, kamienna budka z drewnianym dachem. Gdzieś przed nim rozkład jazdy oraz droga, zaś dookoła drzewa i widok domów mieszkalnych.
Mero, nawet nie zdążył podejść do listy informacyjnej, gdyż właśnie teraz, podjechał autobus. Dosyć duży, zielono - czerwony. Weszli oboje. Chłopak wyciągnął parę funtów i dał kierowcy, zaś zaraz po tym drzwi wejściowe, zamknęły się.
Wnętrze autobusu było wyposażone standardowo, dominował tutaj ciemny kolor. Dziwne, nawet bardzo dziwne, gdyż w ówczesnym czasie cały autobus był pusty, nigdzie żywej duszy, oprócz kierowcy, który miał za zadanie przetransportowanie ich obojga do Leyn - większego miasta, gdzie można było dostrzec cywilizację.
Po zajęciu miejsc, Mero oraz Emilia, znów zaczęli gawędzić.
- Wiesz, Mero... Tak szczerze mówiąc, to jesteś jednym z niewielu ludzi, których uwielbiam i nigdy, przenigdy, nie mogłabym stracić - złapała go za rękę i spojrzała mu bardzo głęboko w oczy. - W głębi duszy, czuję coś więcej niż przyjaźń, tak. To musi być miłość, ta najpiękniejsza, przyjacielska.
Wyznanie dziewczyny wywołało szok u młodego chłopaka. Nie wiedział co powiedzieć, patrzył jej nadal w przepiękne oczęta. Cisza zastąpiła słowa, serce Mera biło jak oszalałe, lecz pocałował ją... Trwało to kilka chwil, gdyż tuż, po skończeniu jego pocałunku, Emilia odwzajemniła kolejny, chłopak zacisnął dłoń jeszcze bardziej. Piękna chwila trwała dosyć długo, ale przerwał ją bardzo głośny pisk opon, wywodzący się z kół autobusu. Nastolatkowie uderzyli głową o siedzenia, Emilia straciła przytomność, a Mero był mocno przygłuszony. Rozglądał się dookoła, kierowca najwyraźniej wyleciał przez przednią szybę, zaś wszystko wyglądało na wypadek drogowy. Dopiero po wróceniu do siebie, dostrzegł leżącą obok niego dziewczynę. Był bardzo zaniepokojony.
- Emilia! Ocknij się! - wrzeszczał jak opętany, lecz z negatywnym skutkiem. Obawiał się o Nią, ale coś, przestraszyło go jeszcze bardziej. Wstał z siedzenia, gdy szedł w kierunku wyjścia, dostrzegł w szybie obrazy, niczym z horroru. Na poboczu, oraz rowie, znajdowały się części ciał ludzkich oraz sami ludzie, najprawdopodobniej - martwi. Wyszedł, gdzie zaraz zauważył wbity w przód autobusu, samochód. Nie widział całej jezdni, ponieważ kolos, zasłonił mu obraz, więc dlatego powoli, całkowicie przestraszony, szedł w lewym kierunku, wtem ujrzał, szok. Jeden, ogromny rozbity samolot, umiejscowiony, zaledwie kilkaset metrów od jezdni, zaś na jezdni - porozbijane samochody. Wszystko powoli zaczął analizować i teza była oczywista - katastrofa lotnicza, która spowodowała ogromny karambol, ale dlaczego nikt oprócz dwóch nastolatków, nieprzeżył? Coś tutaj było nie tak.
Nagle usłyszał, przeraźliwy krzyk, pochodzący z autobusu. Biegł w jego kierunku jak opętany. To była Emilia. Wszedł do środka.
- Mero, boję się. Co tutaj się stało?! - krzyknęła, po czym rzuciła się w ramiona chłopaka.
- Nie jestem pewien. Chyba rozbił się samolot, co spowodowało karambol na drodze. - po wypowiedzeniu tych słów, chłopak przytulił jak najmocniej tylko potrafił, Emilię. Złapał ją za rękę i wyprowadził z autobusu.
- Aaa! - wrzasnęła. - Czy to... NOGA?!
- Błagam, uspokój się. Nie zwracaj na to uwagi, proszę.
Emilia uścisnęła dłoń, ów chłopakowi, jeszcze bardziej. Była przerażona, podobnie jak i jej towarzysz, choć próbował zachować zimną krew.
Oboje odeszli zjedni, przekroczyli rów, po czym znaleźli się na pobliskiej łące. Dostrzegli wzgórze, wyszli na nie i wtedy, również Emilia zobaczyła ten szokujący obraz całości. Jezdnia, pełna rozbitych samochodów, powbijanych w okoliczne drzewa, zaś jeszcze dalej, ogromny samolot.
- To niedorzeczne, że tylko my przeżyliśmy! - wykrzyknęła, po czym zaczął silniej wieć, mroźny wiatr, zwiewający ostatnie liście na drzewach. Aura jaka ówcześnie panowała była okropna, niczym scena z filmu grozy, lecz to była rzeczywistość.
Znikąd żadnej pomocy, aniżeli też, żywej duszy. A co najgorsze - sytuacja zaczynała nabierać niewyobrażalnego tępa! Za ocalałymi - okoliczne krzewy, czy też drzewa, zaczęły mimowolnie się łamać, zaś na szaro - zielonej łące, robić niewielkie sklepienie.
- Boże! Co się dzieje?! Mero!
Chłopak zszedł ze wzgórza, razem z Emilią. Dookoła nich znajdowały się połomane drzewa oraz krzewy, niebo zaczęło coraz bardziej się szarzyć, zaś oni - weszli do sklepienia, gdzie jego środek, zawierał schody prowadzące w dół. Nagle, usłyszeli strzały krabinów maszynowych. Byli ogromnie przestraszeni, nie wiedząc co robić, ukryli się we sklepieniu, a potem, zeszli po kamiennych schodach, jeszcze dalej. W połwie drogi zaczęło robić się coraz jaśniej, zaś strzały i okrzyki żołnierskie były jeszcze głośniej słyszalne. Zauważyli wejście do małego pomieszczenia. Światło pochodziło z pobliskiej, lampy naftowej, zaś w środku nie było nic, oprócz dziwnego urządzenia. Przypominało to jakieś wejście, lecz zaraz za nim, była pustka - ciemność. A co najdziwniejsze, urządzenie pochłaniało kawałki ziemi, bezpowrotnie.
Nagle pocisk wylądował na ścianie, to nie były żart. Żołnierze, czy psychopaci, strzelali właśnie w ich dwoje!
- Musimy do tego wejść. - oznajmił Mero.
- Może nie powinniśmy...
- CO?! Nie widzisz, że zaraz nas dorwą?! - po tych słowach, pocałował jeszcze raz Emilię. Złapał ją za rękę i wszedł, razem z nią, do urządzenia, po czym, zniknęli.
Co z psychopatą? Wszedł do pomieszczenia, w którym, o dziwo. Nie było tajemniczych drzwi. Ów psychol, był ubrany w ciemny garnitur, zaś jego zimna twarz wyróżniała ogromna blizna. Zobaczywszy pustkę, odszedł, nie zwracając na nic uwagi, gdyż wiedział, że TO WSZYSTKO jest początkiem, czegoś niewyobrażalnego.
   ======

Offline

 

#2 2012-04-09 14:30:29

 Mr. Book

http://i.imgur.com/S1dm7.png

42422219
Skąd: Forum
Zarejestrowany: 2011-07-30
Posty: 206
Punktów :   
Ulubiona książka: "Felix, Net i Nika"
Ulubiony autor: Rafał Kosik
Hobby: Informatyka ^^
WWW

Re: "A najgorsze stało się, gdy człowiek sięgnął gwiazd".

Póki co przeczytałem połowę...

Szczerze powiedziawszy to opowiadanie nie wciągnęło mnie.
Widzę, iż piszesz bardzo luźnym językiem (o tyle, o ile postacie w dialogach mogą sobie na to pozwolić to narrator wypowiadając się tak nie zachęca do dalszej lektury, przynajmniej mnie).
Zauważyłem także ogromną ilość myślników, często w ogóle niepotrzebnych.

Tekst zawiera mnóstwo opisów. Czytam i czytam a tu ciągle coś opisujesz. Jest strasznie szczegółowo. Niektóre zdania możesz po prostu pominąć.

Wiem, że takie ocenianie części nie jest dobre, lecz opisy są nudne, zniechęcają do dalszego czytania.
To tyle na razie, gdy przeczytam całość może coś dodam.

Życzę powodzenia!


PS Następnym razem możesz wrzucać mniejsze fragmenty Ludzie nie będą się tak przerażać widząc tekst.


Zapraszam na mój nowy portal 2014.  http://erudyci.net/

Offline

 

#3 2012-04-19 15:45:12

 Sentimental

http://i.imgur.com/YFn1p.jpg

Zarejestrowany: 2011-10-11
Posty: 41
Punktów :   

Re: "A najgorsze stało się, gdy człowiek sięgnął gwiazd".

Niestety, muszę przyznać, że poległem w połowie. Nie, nie dlatego, że tekst jest długi, a z innych prostych błędów, które popełniłeś.
Piszesz ładnie, masz talent i bogaty zasób słownictwa, a to cieszy. Używasz jednak tego w trochę zły sposób. Owszem, czytelnik potrzebuje opisów przedmiotów, pomieszczeń, ale nie tak obficie jak robisz to ty. Uwierz, żeby namalować coś słowami, wystarczy tak zwany szkic i nie ma potrzeby bablać o każdym calu ściany, bo to tylko zanudza i odrzuca. Ja sam ten błąd popełniam i staram się z tym walczyć .
Nie lubię, gdy opowiadanie zaczyna się w tak pospolity sposób. Mam tu na myśli "Była sobie jakaś kraina w której żył pewien człowiek". Oczywiście to może być tylko moje osobiste uczulenie, dlatego nie przyciągałbym większej uwagi do tego.

Pisz dalej, bo potrafisz, Powodzenia ^^

Offline

 

#4 2012-04-27 17:57:22

Muflon

http://i.imgur.com/ufnhG.jpg

Zarejestrowany: 2011-09-10
Posty: 62
Punktów :   
Ulubiona książka: Eragon
Ulubiony autor: Christopher Paolini

Re: "A najgorsze stało się, gdy człowiek sięgnął gwiazd".

Cóż... Po dwóch opiniach kolegów, postanowiłem przeczytać to opowiadanie. Czytając, już zapisywałem sobie jakieś tam "uwagi".

Nie podoba mi się to, jak zmieniasz miejsca/opisy. Popatrz:

Teraz jest 7 rano...

Pisałeś w innym czasie. Może: "Nastała 7 rano"? Nwm.

Ehh te obfite opisy... Podobają mi się <3.
Wg. mnie w tym opowiadaniu nie powinna być wzmianka o tym, czy "zrobił potrzebę" w łazience itp.. To tak.. psuje urok?

nieprawdaż?

Nie podoba mi się, że w tekście się nas pytasz. Może inni to lubią, ja nie. (Tak piszę, żeby potem było jakieś uzasadnienie, do mojej jak to ważnej oceny).

Czytam i dalej widzę zmianę czasów.

a w lewym kącie można dostrzec łóżko

(Wcześniej pisałeś w czasie przeszłym). Wybacz, ale troszkę kuje w oczy.

Przed lecz przecinek.

Tak jak już pan na górze wspomniał, piszesz "na luzie". "Zapieprzał" i inne słowa raczej odciągają od czytania, tak mi się przynajmniej wydaje. Nie mam zbyt wiele czasu, więc dokończę później (tekst jest na prawdę długi i jak zobaczyłem, że zostało jeszcze trochę, postanowiłem to odłożyć na później).


http://i96.photobucket.com/albums/l178/fireander/eragon.png
" Ja się cofam... ale dlatego, żeby wziąć rozbieg... "

Offline

 

#5 2012-05-13 15:17:42

 Marox

http://i.imgur.com/ZlyjQ.jpg

status marox123@aqq.eu
22425366
Call me!
Skąd: z dziupli
Zarejestrowany: 2011-09-26
Posty: 5
Punktów :   
Hobby: szerokie grono zainteresowań.
WWW

Re: "A najgorsze stało się, gdy człowiek sięgnął gwiazd".

Dziękuje za solidne oceny, które (mam nadzieję) poprawią jakość kolejnych opowiadań. :]

Offline

 
  • Index
  •  » Opowiadania
  •  » "A najgorsze stało się, gdy człowiek sięgnął gwiazd".


Informacje

Top Listy:
pun.pl - załóż 

darmowe forum dyskusyjne PunBB


pun.pl - załóż darmowe 

forum dyskusyjne PunBB
Klikajcie tu codziennie :)


TOPLISTA. Najlepsza toplista. Ranking.


stat4u

Bezpieczna strona
Skład
Administrator:

Mr. Book


Moderatorzy:

W trakcie rekrutacji

Reklama
Nasze bannery:
Teen Book Forum
Teen Book Forum


Wymiany:

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.mks-korona-kielce.pun.pl www.mrr.pun.pl www.fmgroupslask.pun.pl www.4ti.pun.pl www.totem.pun.pl